„I znów zakwitły jabłonie, zielenią pokrył się las. Świat w blaskach słońca tonie, śpiewajmy wszyscy wraz” – z tą piosenką na ustach wyruszyliśmy ku wiosennej przygodzie. My, tzn. studenci, to nic, że „trochę wcześniej” urodzeni, odwiedziliśmy tym razem Pomorze. Pierwszym naszym celem była Łeba. Tam podziwialiśmy ruchome wydmy, po których wytyczonym szlakiem brnęliśmy w głębokim piachu. Niesamowite wrażenie robiły kikuty drzew zasypanych przez piasek. Do miejsca postoju autobusu dojechaliśmy meleksami. Podróż ta przebiegła pod znakiem harcerskich i biesiadnych piosenek, z czego bardzo zadowoleni byli obaj kierowcy.
Po przyjeździe do Ustki zakwaterowaliśmy się w Domu Wypoczynkowym „Słoneczna” tuż obok przebogatego Grand Hotelu „Lubicz”. Wieczorem czekała nas uczta duchowa w postaci spektaklu słowno-muzycznego „Piosenki Stachury” w mistrzowskim wykonaniu m.in. Piotra Machalicy.
Następnego dnia przewodnik pan Piotr Ptak oprowadził nas po zakątkach Ustki, dodając mnóstwo ciekawostek i historycznych anegdot. W kolejnym dniu przeprawiliśmy się ruchomym mostem na zachodni brzeg portu, by zwiedzić bunkry Bluchera z pokazem multimedialnym. Spacerując po mieście wstąpiliśmy do Muzeum Chleba i innych ciekawych obiektów. Prawdziwą frajdę sprawili nam właściciele naszego ośrodka Słoneczna, którzy wykupili dla chętnych karnet ze wspaniałymi atrakcjami oferowanymi przez Grand Lubicz. Były tam baseny sportowe, solankowe, relaksacyjne, Spa, jacuzzi i inne atrakcje. To była prawdziwa przygoda.
Ostatni dzień to spacery po pięknym Słupsku – mieście czystym, zadbanym, o pięknej architekturze. Największe wrażenie zrobił na nas ratusz. Podziwialiśmy też bardzo pomysłowy mural umieszczony na tyłach kamieniczek.
Naszą przygodę w czasie tych wiosennych wypraw zakończył wyjazd do Doliny Charlotty. Trafiliśmy do fokarium, gdzie opiekunowie fok pokazali nam ciekawy sposób ich karmienia połączony z zabawą z tymi zwierzętami.
Po obiedzie nadszedł czas na pożegnanie gościnnego, pięknego i ciekawego Pomorza. W drodze powrotnej legenda o pięknej Charlotcie przybliżyła nam genezę nazwy „Dolina Charlotty”. Myślę, że jeszcze kiedyś uda nam się znaleźć zaczarowany bursztynowy pierścień, a jeśli nie, to i tak jesteśmy niezwykle szczęśliwi, że mogliśmy tam być.
Maria Grela
Fot. H. Gurda, E. Stańczak, P. Sierszchuła