
Jesienne spotkanie z kulturą 15-16.11.2015
Obfitujący w ciekawe doświadczenia był nasz kolejny cykliczny wyjazd w ramach corocznych spotkań z kulturą polską. W poszukiwaniu pięknych, urokliwych i ciekawych historycznie miejsc Polski, tym razem nasze „Jesienne spotkania z kulturą” zaprowadziły nas na Ziemię Lubuską. Z Czarnkowa wyjechaliśmy wczesnym rankiem 15 listopada, w świetnych humorach pomimo nieciekawie zapowiadającej się aury, w nadziei, że prognozy się nie sprawdzą. Niestety – sprawdziły się i kiedy zatrzymaliśmy się na zwiedzanie zamku w Łagowie – lało już jak z cebra. Łagów to małe, bo liczące zaledwie 1600 mieszkańców miasteczko, na pojezierzu łagowskim, z ciekawą historią dotyczącą pobytu w nim zakonu joannitów. Po zamku oprowadził nas oraz opowiedział o jego historii i legendach, ubrany w joannicki strój przewodnik pan Andrzej Mańkowski.
Po krótkiej przerwie na kawę i pyszny sernik, w strugach deszczu wyruszyliśmy w kierunku Zielonej Góry, do położonego na jej obrzeżach Drzonkowa, gdzie w Wielkopolskim Ośrodku Sportu i Rekreacji mieliśmy zarezerwowany pobyt w hotelu. Z powodu deszczu byliśmy tam nieco wcześniej, niż przewidywano, więc mogliśmy więcej czasu przeznaczyć na korzystanie z basenu i groty solnej. Żałowaliśmy tylko, że deszcz nie pozwolił nam zwiedzić całego ośrodka, który z okien prezentował się bardzo interesująco.
Wieczorem czekał nas pobyt w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze na musicalu „Bestia” w reżyserii Maliny Prześlugi (pochodzącej z sąsiadującej z Czarnkowem Trzcianki). Sztuka ta była skierowana głównie do młodzieży szkół średnich i zgodnie z zamierzeniem twórców była odbiciem emocji i konfliktów charakterystycznych dla tej grupy wiekowej. Jednakże trzeba przyznać, że sytuacje w niej przedstawione, były nieobce dla wielu z nas. Zaś sposób, w jaki aktorzy zagrali poszczególne postacie, niejednego mógł zaskoczyć, gdyż byli oni tak autentyczni i bezpośredni, że wręcz prowokowało to widownię, w większości młodą, do słownego reagowania na poszczególne sytuacje spektaklu. Zaskakujące było także samo zakończenie, podczas którego aktorzy przedstawiając się, po prostu się rozcharakteryzowali.
A potem nastąpił równie zaskakujący powrót do hotelu! Przeszliśmy za panem kierowcą chyba co najmniej półtora kilometra z teatru do zaparkowanego autobusu, w wizytowych strojach i szpilkach na nogach, poprzez błoto, kałuże i wodę na chodnikach. Byliśmy źli i przemoknięci. Dopiero nasze tradycyjne spotkanie integracyjne poprawiło nam humory. Wśród ogólnej wesołości, przy śpiewie i opowiadanych dowcipach ledwie zauważyliśmy upływ czasu i nadejście północy.
Następnego dnia, a był to 16 listopad, odbyło się bardzo konstruktywne spotkanie z prezesem panią Zofią Banaszak i przedstawicielami zarządu zielonogórskiego UTW, w ich siedzibie. Pani prezes bardzo ciekawie omówiła i przedstawiła sposób funkcjonowania i różnorodność działań zielonogórskiego stowarzyszenia, udzielając chętnie informacji i odpowiedzi na nasze pytania. Po wystąpieniach i życzeniach pokazano nam także poszczególne sale, w których akurat trwały zajęcia sekcyjne. Potem pani Henryka Frankiewicz, członek UTW a jednocześnie przewodnik turystyczny, oprowadziła nas po Zielonej Górze. Na szczęście podczas zwiedzania miasta deszcz chwilowo przestał padać. Zielona Góra nas urzekła. Jest to pięknie położone miasto z ciekawą przeszłością i bogatą tradycją, dotyczącą nie tylko winobrania. Zwiedzaniu towarzyszyła także pani fotograf z UTW, Krystyna Jaworska, która wszystko sumiennie rejestrowała aparatem fotograficznym. Po ukończonym zwiedzaniu, przerwie na kawę i zjedzonym obiedzie, pożegnaliśmy sympatycznych gospodarzy i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Czarnkowa. Wracając, zahaczyliśmy jeszcze o Gościkowo-Paradyż, gdzie zwiedziliśmy pocysterski zespół klasztorny, w którym obecnie mieści się Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej. Obiekty klasztorne wywarły na nas wielkie wrażenie, zwłaszcza, że kościół, w którym zachowało się wiele cennych zabytków, miedzy innymi świadczące o jego polskości godło Stanisława Augusta Poniatowskiego z rodowym herbem Ciołek, zwiedzaliśmy właściwie po ciemku, ponieważ oprowadzający nas kleryk Jan Zakrzewski nie mógł włączyć świateł.
Po tym niesamowitym przeżyciu pozostał nam już tylko powrót do Czarnkowa.
Wracaliśmy zadowoleni i pełni wrażeń.
Pomimo deszczu, który jak padał, tak padał!
Joanna Sowa